Street Food – Part II Jedzenie a zdrowie na ulicy.


freemind.com.pl
Street Food – Part II Jedzenie a...
Dodano przez freemind.com.pl · 1 990 odsłon

Street Food – Part II

Szukamy ? Jedzenie i zdrowie na ulicy

Jedzenie a zdrowie na ulicy

Jedzenie a zdrowie na ulicy

W nawiązaniu do Cz. I artykułu zajęłam się ostatnio zbieraniem informacji dotyczących stricte street foodu. Eksperymentuję w domowej kuchni oraz korzystam z dóbr miejskiej gastronomii i mimo oczywistego faktu, że nie jestem mistrzem patelni ani krytykiem kulinarnym, zdaje się, że subiektywna ocena kogoś, kto być może jak Wy Drodzy Czytelnicy uważają, że człowiek dobrze nakarmiony to człowiek szczęśliwy jest o wiele bardziej wiarygodna i warta potwierdzenia niż kogokolwiek, kto z jedzenia żyje więc czerpie korzyści.

Osobiście działając non profit przekażę Wam kilka ciekawostek dotyczących street foodu, pomogę wyjść ze schematu myślenia o tego typu posiłkach jak o bezwartościowych zapychaczach żołądka, może wyciągnę z rękawa asa, którym przebiję karty wątpliwości snute względem spożywania ulicznych dóbr.
Swe korzenie street food zapuścił w czasach starożytnego Rzymu i Grecji. Na ulicach pojawiły się stragany a na ich ladach, ze względu na dostęp Grecji do Morza Śródziemnego oczywiście suszone i wędzone ryby zaś w bogatym Rzymie serwowano zupę z ciecierzycy z makaronem lub pieczywem.

Z Bizancjum przenosimy się do Turcji osmańskiej, badamy street food XIV wieku. Stamtąd kebab czyli baranina, cielęcina lub mięso drobiowe /nigdy wieprzowe- Muzułmanie uważają świninę za mięso nieczyste/ z surówkami i kozim serem. Proszę Państwa, zaznaczam tutaj, że turecki kebab, klasyczny, z prawdziwego zdarzenia, to tak samo tradycyjna przekąska a często w większych porcjach porządnie sycące danie, jak tradycyjnym są nasze pierogi. Pochłania się go ze smakiem i na zdrowie, zapijając chłystami ayranu czyli lekko słonej wody rozrobionej z jogurtem w proporcjach 2:1 lub 1:1. W Polsce kebab podciągamy pod fast food, bo jego przyrządzenie w ulicznej budzie to zaledwie minuta z górką, mięso ocieka tłuszczem, sałatki w kuwetach leżakują całe dnie w upale czy na mrozie a ser na pewno nie jest kozi- o ile w ogóle jest częścią naszego kebabu. Tradycja została obdarta z piór, nikt nie zdążył się zachwycić. CIEKAWE- kebab w Turcji często podaje się z dodatkiem liści Akebii Pięciolistkowej: rośliny azjatyckiej, której łodyga i właśnie liście mają dużą zawartość soli potasowych więc i działanie przeciwzapalne, moczopędne, ich spożycie jest zalecane przez praktyków medycyny alternatywnej przy zaburzeniach laktacji.
Z pobocza tureckiej ulicy zgarniam do street foodowego wora jeszcze pilaw czyli dobrze doprawiony ryż z baraniną i różnymi rodzajami ryb.
Miasta azteckie chwaliły się atolli– napojem sporządzonym ze zblendowanych ośmiu części wody i sześciu części kukurydzy (np. 8/6 szklanek) z dodatkiem soku z limonki oraz dziesiątkami odmian tamal- dziś meksykańskie tamales. Nie mogę nie wspomnieć o pieczonych i smażonych insektach.
Dzisiejsza Brazylia to niegdyś teren quituterias sprzedających słodkie wypieki. Od nich nazwy wzięły współczesne cukiernie jak ta w Sao Paulo.
Budki i stragany ulic Ameryki Północnej w swej ofercie zawierały przede wszystkim kukurydzę: smażoną, opiekaną, na słodko w miodzie z cytryną, panierowaną, kandyzowaną i inne a także ostrygi.
Poszukujący street foodu w Londynie XIX-go wieku odnaleźliby zupy: grochówkę i flaki, smażony groch, ślimaki, owoce morza i jellied eels- węgorz cięty w kawałki, gotowany był w mocno przyprawionym bulionie, który schładzając się przybierał konsystencję galarety.
„francuskie pieski” o ironio zarzuciły nas frytkami.
Dzisiejsza kultura street foodu, jak dowiadujemy się z programów podróżniczo-kulinarnych jest na prawdziwej fali przede wszystkim w krajach azjatyckich /Indie, Tajlandia, Bangladesz/ oraz Ameryki Południowej /Brazylia, Kolumbia/ oraz Środkowej /Meksyk/, dokładniej tam gdzie przetwórstwo produktu podstawowego nie jest tak powszechne czy wymagane jak w krajach wysokorozwiniętych Ameryki Północnej , gdzie niestety spotykamy się na ulicach głównie z fast foodem i junk foodem, ale również w krajach Azji: mam tu na myśli Chiny czy Japonię, gdzie zgodnie z ideami kulturowymi, jedzenie na ulicy po prostu nie przystoi. Street food króluje na obszarach, by trafniej ująć temat, na których dobra żywieniowe są na wyciągnięcie ręki dostępne i przede wszystkim, w których ich wartość ocenia się jako najwyższą kiedy forma jest najprostsza. Naprawdę mocno polecam cykl programów Anthony Bourdain- Bez Rezerwacji. Nagi street food autor podaje nam na tacy.
W Polsce street food jeszcze raczkuje. Aczkolwiek odnalazłam bez trudu strony internetowe polskie poświęcone całkowicie temu właśnie tematowi Street Food, z których wylewają się informacje dotyczące tego co i gdzie należy zjeść, żeby smakowało, żeby się nie rozczarować i nie borykać z zatruciami pokarmowymi oraz bólami żołądka. Takie źródła wiadomości po prostu trzeba rozpowszechniać, umożliwić najpierw Polakom a zaraz za nimi Polskę odwiedzającym by zwiększać świadomość w tej kwestii a co za tym idzie móc czerpać przyjemność z tego typu alternatyw- dla jedzenia domowego, restauracyjnego oraz fast foodu.
Spaceruję warszawską ulicą Francuską, czytam szyldy i co na nich widzę? Wurst Kiosk, Doner Kebab, Hot Dog space, French Fries, Belgian Fries, Crepes… Rany! Co z tą Polską? Za typowo polski street food uważa się przede wszystkim zapiekanki, które moi Państwo nie muszą być tak nudne jak się może wydawać bo nasza polska zapiekanka to nie czerstwa bułka, gumowate pieczarki i produkt seropodobny, ale prawdziwe niebo w gębie o czym przekonać się można jedząc np. zapiekankę z Okrąlaka na krakowskim Kazimierzu.
My Polacy lubimy się chwalić- chwalmy się więc tym co warto! Krakowskie precle, obwarzanki, regionalne sery, pierogi, które w Sosnowcu na przykład można dostać na wynos.
Muszę na koniec poruszyć sprawę przepisów sanitarnych, będącą niezwykle ważną w świecie gastronomii a szczególnie jeżeli chodzi o odnogę, którą jest street food. Jak możemy się domyślać, każda tego typu działalność podlegać powinna kontroli sanitarnej, zgodnie z zarządzeniem Światowej Organizacji Zdrowia. W krajach Azji i Afryki, gdzie street food kusi, powiem szczerze- trzeba uważać. Świadomość sprzedawców o zagrożeniach jakie niesie spożywanie posiłków przygotowywanych w ichniejszych warunkach polowych jest zdecydowanie zbyt niska. Natomiast jeżeli bierzemy pod uwagę kraje wysokorozwinięte, raczej nie ma się czego obawiać. Sprzedawcy przechodzą szkolenia edukacyjne, na których informuje się ich o konsekwencjach zaniedbywania czystości i nie przestrzegania zasad higieny. Ponadto ich punkty gastronomiczne są pod stałą obserwacją, podlegają regularnej kontroli.
Drodzy Czytelnicy!
Poeksperymentujcie proszę. Poszukajcie ciekawych alternatyw dla codziennej diety. Nie popadajcie w rutynę. Zjedzcie SlowBurgera, pozwólcie sobie na zapiekankę, wypijcie koktajl jogurtowy. Wygospodarujcie miejsce na małe-duże przyjemności. Część I artykułu

Jedzcie street food NIE fast food!

Pokaż komentarze (0)

Komentarze

Powiązane artykuły

Uroda i zdrowie

Przeszczep włosów – chirurg plastyczny radzi

Jak w przypadku każdego leczenia oraz zabiegu, efekty końcowe zależą od wielu czynników. Jedne z nich wynikają z wyboru odpowiedniej kliniki oraz chirurga z  właściwym...

Wysłany dnia przez Jolanta Terkowska
Uroda i zdrowie

Koniec z cukrem? Czas na stewię!

O tym, jaki cukier jest niezdrowy, można by napisać cały referat. Wspomnieć wypada tu chociażby o fakcie, że popularny cukier w kryształkach, którego zwykliśmy używać codziennie w...

Wysłany dnia przez rlight