Polak potrafi
Dodano przez Malina · 2 690 odsłon
Wyznaję zasadę, aby w życiu każdy zajmował się tym do czego ma pasję i na czym zna się najlepiej. Piekarz niech piecze chleb, szewc niech robi buty, a stolarz szafy i stoły. Według mnie wtedy byłby najlepszy porządek i wszyscy byliby zadowoleni, a robota porządnie zrobiona.
Wygląda na to, że moje zapatrywania na ten temat różnią się bardzo od opinii wielu moich rodaków, bo jak zdążyłam się zorientować u nas panuje zasada, że wszyscy znają się na wszystkim! Z taką opinią spotkałam się na przykład w Irlandii, bo podobno każdy Polak to informatyk! Wiedzieliście o tym? Czy ktoś, kto potrafi obsługiwać komputer jest już informatykiem? Oczywiście, że nie ale nasi rodacy bardzo lubią chwalić się swoimi umiejętnościami, nawet jeśli nie są one do końca zgodne z prawdą.
O tym, że Polacy są ekspertami od piłki nożnej, skoków narciarskich i polityki wiemy wszyscy, ale co innego nieszkodliwe komentowanie i wymądrzanie się przed telewizorem, a co innego branie się za coś, o czym ma się dość mgliste pojęcie.
Opowiem Wam pewną historię, która wryła mi się bardzo w pamięć. Wiele lat temu, kiedy rozpoczęłam pracę w pewnej wielkiej korporacji, mimo młodego wieku miałam za sobą studia dziennikarskie i już pewne doświadczenia w pracy w mediach. W tejże korporacji zajmowałam się PR-em na rynku lokalnym, ale oczywiście musiałam pod każdym względem trzymać się wytycznych z centrali.
Ówczesnym dyrektorem do spraw marketingu na poziomie zakładu w którym pracowałam była pani, która nie wiedzieć dlaczego dostała w swoje władanie właśnie tę dziedzinę. Każda wizyta u niej napawała strachem pracowników, a  najgorsze było to, że kontrolowała dokładnie każdy dokument, każdy projekt. Wszystko z wielką lubością kreśląc zwykle czerwonym długopisem.
Pewnego dnia dostałam zadanie przekształcenia informacji prasowej, którą otrzymaliśmy z centrali (czyli od samego, głównego rzecznika prasowego całej spółki). Napisana była w sposób tak uniwersalny, że nawet niewiele musiałam zmieniać. Po prostu wprowadziłam nazwy naszych lokalnych miejscowości których temat dotyczył, zamiast tych, które wymienione były w informacji. Z wydrukowanym tekstem (bez podpisu autora) udałam się do sekretariatu, aby zostawić go do wglądu pani dyrektor. Nie minęło parę minut, gdy sekretarka ze strachem w głosie zaprosiła mnie do gabinetu dyrektorki. O zgrozo – pomyślałam i przeskakując co drugi schodek w dół, zbiegłam do sekretariatu.
Jak skończyła się ta historia dowiecie się na moim blogu:
Pokaż komentarze (0)

Komentarze

Powiązane artykuły

Inna

Indywidualizacja nauczania kielce

Nie tylko na lekcjach chemii doświadczenia są ważne. Bardzo kosztowne jest zaopatrzenie pracowni biologicznej. Idealnie byłoby, gdyby każdy uczeń mógł skorzystać z mikroskopu...

Wysłany dnia przez Aokizokazm
Biznes i ekonomia

Czy warto zakładać lokaty bankowe?

Posiadając mniejsze lub większe oszczędności pragniemy, bezpiecznie je ulokować zamiast przechowywać w rozmaitych skrytkach w domu. Trzymanie ich na naszym koncie bankowym jest...

Wysłany dnia przez Karol