Wielka Racza – narciarski raj tuż za granicą
Beskidy to miejsce, gdzie mieszkańcy południowych i centralnych rejonów kraju od zawsze chętnie odpoczywali: czy to latem, nad Wisłą, czy to zimą – na nartach. Jeszcze mój...
Filtruj według kategorii
Beskidy to miejsce, gdzie mieszkańcy południowych i centralnych rejonów kraju od zawsze chętnie odpoczywali: czy to latem, nad Wisłą, czy to zimą – na nartach. Jeszcze mój wujek opowiadał, jak to tuż po wojnie z przyjaciółmi z wojska zdobywali zbocza beskidzkich szczytów i śmigali po nich na nartach, które obecnie zdobią ściany muzeów i kilku zapaleńców-tradycjonalistów. Wówczas, nie było wyciągów, kolejek linowych, czy zębatych. Chciałeś zjechać, musiałeś się najpierw spocić podchodząc z plecakiem i sprzętem pod górę.
Te czasy dawno już minęły. Szczególnie od lat 70. w tym regionie wszystko zaczęło się zmieniać. Wraz z gierkowskim „cudem gospodarczym” kopalnie i huty tworzyły swoje ośrodki narciarskie. Powstały świetne trasy w Szczyrku, Wiśle, Korbielowie, Zwardoniu…
Narciarstwo stało się sportem powszechnym.
Jak w latach siedemdziesiątych coś stworzono, tak – najwyraźniej – uznano, że jest to dobre i wystarczające na wieki. Niewiele zmieniono w latach 80., w 90. skupiono się na obronie zdobytych pozycji, z rzadka tylko decydując się na odmalowanie słupów wyciągów, czy zmianę zerwanej linki orczyków. W pierwszej dekadzie XXI wieku zmieniono jedynie to, że wprowadzono (wysokie) opłaty za parkingi i regularne wojny pomiędzy góralami-właścicielami łąk, a administratorami ośrodków narciarskich. Jedyne co jeszcze robiono, to dziwiono się, że ludzie rzadziej przyjeżdżają, a jeżeli już się pojawiają, to mają jeszcze czelność marudzić.
Tymczasem na Słowacji, sprawy rozwoju infrastruktury narciarskiej miały się podobnie – ale tylko do połowy lat 90. To wtedy zauważono potencjał drzemiący w turystyce i postanowiono go wykorzystać. Szybka budowa dróg dojazdowych i stopniowa modernizacja ośrodków doprowadziły do tego, że w połowie pierwszej dekady XXI wieku, różnica pomiędzy polskimi a słowackimi ośrodkami narciarskimi stała się wielka jak Gerlach.
Jednym z ośrodków, który tą szansę wykorzystał, była Wielka Racza, czy – jak chcą Słowacy: Park Snow Velka Raca, do niedawna – określana (słusznie) jak „paradise”.
Czym wygrała z pobliskimi Zwardoniem i Wisłą i nieco bardziej odległym Szczyrkiem? Kolejkami linowymi, naśnieżaniem i przygotowaniem tras, knajpkami oferującymi cały przekrój dań i cen, atrakcjami dodatkowymi i dojazdem… To wystarczyło, by ściągnąć tam Ślązaków, Zagłębiaków, a nawet Warszawiaków. By ułatwić dojazd, zorganizowano we współpracy z polskimi partnerami – dojazd autokarowy z głównych miast aglomeracji.
Efekt: zadowoleni narciarze, którzy z nostalgią patrzą na Szczyrk, z politowaniem na wyjazd z Wisły i żalem na Zwardoń…
Komentarze